Wyjątkowa atmosfera udzieliła się wszystkim, którzy tłumnie przybyli do katedry w niedzielne popołudnie 15 grudnia na 200 prezentację Verba Sacra. Fragmenty Księgi Tobiasza z przejęciem przeczytał Adam Woronowicz, a piękną oprawę muzyczną z pieśni adwentowych wykonał Kwartet Improsonus w składzie: Katarzyna Stroińska - Sierant - fortepian, opracowania oraz Jarosław Sierant – skrzypce, Dawid Tokłowicz - saksofon sopranowy, Sławomir Tokłowicz - instrumenty perkusyjne. Obecny na prezentacji Ksiądz Arcybiskup Stanisław Gądecki powiedział m.in., że poprzez Verba Sacra oddajemy cześć Stwórcy, który ze Słowa wydobył wszystko i dał człowiekowi możliwość uwielbienia Boga przez słowa Pisma Świętego. Podziękował organizatorom – Przemysławowi Basińskiemu i Komitetowi Organizacyjnemu Verba Sacra oraz wszystkim wykonawcom – aktorom, muzykom, komentatorom. Wyraził też uznanie dla instytucji wspierających – Urzędu Marszałkowskiego, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Swoje wystąpienie zakończył życzeniem: I żeby to dzieło trwało dalej, udzielając wszystkim obecnym w katedrze błogosławieństwa. Poniżej komentarz ks. prof. dr hab. Janusza Nawrota. Fot. Zbigniew Skibniewski. Fotorelacja – www. Facebook.com/verbasacra
Komentarz biblijny
Ta rzeczywiście wyjątkowa księga biblijna – choć napisana w bardzo późnym okresie tradycji biblijnego Izraela, bo prawdopodobnie w II w. przed Chr. – opowiada urywek historii życia jednej z izraelskich rodzin, przeżywających dramat swej trudnej egzystencji na wygnaniu gdzieś daleko od własnej ojczyzny, w imperium asyryjskim. Pierwszy najazd Asyryjczyków na królestwo północnego Izraela miał miejsce w roku 732 przed Chr., zakończył zaś egzystencję całego państwa 10 lat później. Do tego właśnie okresu odwołuje się autor księgi.
Oto rodzina bogobojnego Tobiasza-seniora staje się niezwykłym świadectwem codziennej walki o zachowanie praw ojczystych w obcej ziemi, często z narażeniem życia, a zawsze w strachu i niepewności jutra. Jak wielka jednak musi być miłość do własnej tradycji, budowanej na Bożym prawie, przekazanym niegdyś przez wielkiego Mojżesza, skoro warto ściągnąć na siebie nawet gniew nienawistnego, pogańskiego monarchy i zaryzykować utratę życia? Tak właśnie codziennie czynił bohater księgi przestrzegając na co dzień – jeszcze w latach swego pobytu w ziemi rodzinnej – skrupulatnie Bożych nakazów oraz wychodząc co wieczór na place miasta swego wygnania, by zbierać ciała pomordowanych rodaków, których chciano ukarać brakiem pochówki, bezczeszcząc nawet po śmierci ich ciała. Było to trudne zwłaszcza, że większość jego rodaków przystała na praktykowanie zwyczajów pogańskich, nawet w niewoli odchodząc od wierności prawu mojżeszowemu. Sam Tobiasz zaś, będąc zadenuncjowanym, musiał zbiec ze swego domu, ukrywać się, straciwszy cały majątek. Godna pokreślenia była także praktykowana przez niego jałmużna i obdarowywanie wszelkimi potrzebnymi dobrami materialnymi, by ubodzy wygnańcy mogli przeżyć każdy dzień swej niewoli możliwie jak najgodniej. O tym wszystkim wspomina sam bohater kreśląc swe codzienne bytowanie w I rozdziale księgi. Jakby nie dosyć tych trudów i prób, sam Bóg postanowił doświadczyć swego wyznawcę nieszczęściem zaniewidzenia i przez to koniecznością zdania się wyłącznie na pracę żony, która z wytrwałością podjęła się jej dla utrzymania rodziny. Uderza przy tym niezwykła uczciwość Tobiasza, który za żadne skarby nie chciał przyczyniać się do złamania nakazów prawa, choć spracowana kobieta nie wytrzymywała nieraz jego bezkompromisowości. Powodowało to nawet chwilowe załamywanie się wiary Tobiasza, pragnącego nawet umrzeć, by skończyły się jego utrapienia (rozdz. 1-3).
Nie był on jednak w swym nieszczęściu osamotniony, ponieważ dotykało ono innych członków jego ludu, do którego należała także Sara, jego krewna. Ją to dotknął Bóg straszliwą próbą wytrwania w wierności poprzez dozwolenie złemu duchowi, by ją trapił zabijając wszystkich jej dotychczasowych mężów. Także ona modliła się o śmierć, by nie być dłużej przedmiotem szyderstw i zarzutów (rozdz. 3). Wszystko to jednak trwało do czasu, i sam Bóg postanowił działać dla ratowania swych wiernych dzieci, posyłając archanioła Rafała, by pokierował losem zarówno głównego bohatera, jak i zabiedzonej kobiety. Napawać musi wręcz zdumieniem cały ciąg napomnień, jakie Tobiasz starszy dawał swemu synowi, również Tobiaszowi, by ten starał się być we wszystkim wierny Bożemu prawu, przestrzegając go zwłaszcza w domenie gościnności, uczciwości, miłości małżeńskiej i rodzinnej. Jest to chyba najbardziej kompletne, biblijne przedłożenie o zasadach życia rodzinnego i społecznego, jakie zna tekst natchniony (rozdz. 4-5).
Kolejny passus księgi akcentuje zwłaszcza jakże cenne posłuszeństwo dziecka wobec rodziców, element niezbędny w prawidłowym funkcjonowaniu rodziny. Gdy trzeba wykonać jakieś zadanie, pomoc w jego realizacji staje się głównym zobowiązaniem młodego pokolenia wobec starszych, leczących tak bardzo na ich solidarność i poczucie wdzięczności za trudy wychowania. Nie byłoby bowiem tak serdecznego podejmowania trudów przez młodych, gdyby nie uprzednie przygotowanie ich właśnie poprzez trudy rodzicielskiej troski, by poprawnie ukształtować charakter dzieci, coraz bardziej świadomych nadziei, jaką pokładają w nich rodzice, zwłaszcza, gdy sami słabną i stają się coraz bardziej zależni od dobrej woli swych potomków. W tym zwłaszcza procesie sam Bóg gotów jest wspomagać zarówno rodziców, jak dzieci, posyłając swe własne sługi, aniołów, biorących udział w życiu rodziny, dbających o jej prawidłowy, zgodny z Bożą wolą rozwój. Przykładem tej Bożej troski jest archanioł Rafał i jego niezastąpiona rola jako przewodnika i doradcy młodego Tobiasza w trudnej i niebezpiecznej drodze dla wykonania zobowiązań, jakie nałożył na niego ojciec, choć sam zrazu nie daje się rozpoznać, by nie przerażać ogromem własnej świętości i potęgi (rozdz. 6).
Piękno małżeństwa zawieranego według Bożych nakazów, zgodnie z tradycją wyznaczoną przez prawo mojżeszowe, ukazane zostało w sposób szczególnie ujmujący. Nawet z tak intymnej sfery życia, jak consummatio matrimonii, Bóg nie zostaje wyłączony. Wręcz przeciwnie! Wszystko odbywa się w otoczeniu modlitwy, by samo pożycie miało charakter jak najbardziej czysty, wzniosły i szlachetny, by nie ograniczało się jedynie do zaspokajania potrzeb seksualnych. Młodzi małżonkowie, po dokonaniu formalnego obrzędu zawarcia ich związku – nie przed nim! – zdecydowali się na noc poślubną bez obawy o utratę życia, jak to było do tej pory, w świetle wiary i ze świadomością, że ważniejszym od samej przyjemności celem pożycia jest zrodzenie potomstwa. Tymczasem znakomitą umiejętnością nowo zaślubionych jest ustalenie prawidłowej relacji między małżonkami a rodziną, zwłaszcza rodzicami. Ci wiedzą doskonale, że ich miłość musi ustąpić miejsca miłości małżeńskiej, jednak również oni mają prawo do miłości swych dzieci, ich opieki i wdzięczności na stare lata. Poświęcają przecież temu nieraz całe swe życie (rozdz. 7-8.10).
Po szczęśliwym dopełnieniu trudów, udręczeń, prób, zesłanych przez Boga, następuje wreszcie dokończenie całego powiadania wyjaśnieniem roli i zadań, jakie Bóg nakłada swoim aniołom, którzy tak troskliwie opiekują się tymi, którzy zostają im oddani w opiekę. Ich zadanie nie wyczerpuje się jedynie w opiece nad człowiekiem w różnych okolicznościach życia, lecz także radzeniu w poszczególnych sytuacjach życiowych, by wszystko dokonywało się możliwie jak najzgodniej z wolą Boga, który dzięki temu wyprowadza nawet z największego nieszczęścia tych, którzy w Nim pokładają nadzieję i mimo trudów pozostają Mu wierni. Tak szczęśliwe zakończenie perypetii rodzinnych staje się zawsze podstawą wznoszenia hymny wdzięczności na cześć Bożej mądrości, która zawsze wiedzie ku ostatecznemu wypełnieniu się dobra w życiu ludzkim i chwały Wszechmocnego (rodz. 11-14).
ks. prof. dr hab. Janusz Nawrot