W niedzielę 6 grudnia podczas mszy św. o godz. 10:00 w Bazylice Archikatedralnej w Poznaniu Ksiądz Arcybiskup Marek Jędraszewski wygłosił katechezę, poświęconą IX Przykazaniu "Nie pożądaj żony bliźniego swego". Piękną, adwentową oprawę muzyczną liturgii przygotował chór kameralny "Motet et Madrigal" pod dyr. prof. Leszka Bajona. Fot. Zbigniew Skibniewski. Poniżej pełny i autoryzowany tekst homilli.
Abp Marek Jędraszewski
IX Przykazanie Dekalogu: „Nie pożądaj żony bliźniego swego!”
1. Jan Chrzciciel i Herod Antypas
„Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza” (Łk 3, 1-2a). Wszystkie te postaci, których imiona wymienił św. Łukasz, są doskonale znane historykom. Nie milczą bowiem o nich również inne źródła naszej wiedzy o tamtych czasach. Jeden z nich, Herod Antypas, tetrarcha Galilei, syn Heroda Wielkiego, który wsławił się zbrodnią dokonaną na betlejemskich młodziankach, w sposób zasadniczo zaciążył na życiu Jana, syna Zachariasza...
Gdy zatem w owym „piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara Jan Chrzciciel przebywał na pustyni, „skierowane zostało [do niego] słowo Boże” (Łk 3, 2b). Jego mocą Jan głosił przejmującą wieść o tym, że niebawem „wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże” (Łk 3, 6). Wraz z tą radosną wieścią łączył Jan żarliwe wezwanie do wewnętrznego nawrócenia, cytując słowa proroka Izajasza: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego!” (Łk 3, 4b). Nie ograniczał się przy tym do pięknego, obrazowego, na poły poetyckiego języka Izajaszowego. Kierowany do wszystkich ludzi apel, aby prostowali drogi swego życia, Jan Chrzciciel niekiedy jednoznacznie ukonkretniał, zwracając się wprost przeciwko publicznym grzesznikom, nie zważając na ich władzę czy polityczną potęgę. Do nich należał właśnie Herod Antypas, który poślubił Herodiadę, żonę swego brata, Filipa. Jak pisał św. Łukasz, Jan karcił Heroda „z powodu Herodiady, żony swego brata, i z powodu innych zbrodni, które popełnił” (Łk 3, 19). Na skutek tego Herod „zamknął Jana w więzieniu” (Łk 3, 20). W ten sposób usiłował on położyć kres publicznej działalności wielkiego proroka. Jednakże samo uwięzienie nie wystarczało Herodiadzie. Ta bowiem „zawzięła się na [Jana] i chciała go zgładzić” (Mk 6, 19), co zupełnie nieoczekiwanie spotykało się ze sprzeciwem ze strony Heroda. Pewnego dnia mściwa kobieta dopięła jednak swego. Gdy podczas uczty jej córka, Salome, tak tańczyła przed królem i innymi biesiadnikami, że się wszystkim spodobała, Herod obiecał spełnienie każdej jej prośby. Wówczas Salome, namówiona przez matkę, poprosiła o głowę Jana Chrzciciela. Herod, nie chcąc złamać danego publicznie słowa, nakazał Jana ściąć i przynieść jego głowę na misie (por. Mk 6, 19-28).
Nie byłoby tej przerażającej sekwencji zła: zbrodni dokonanej na rozkaz Heroda Antypasa, mściwości i bezwzględności Herodiady, zgubnej namiętności, której uległ król, widząc tańczącą Salome, ani przede wszystkim pierwszego grzechu Heroda polegającego na tym, że poślubił żonę swego brata, gdyby przestrzegał on dziewiątego przykazania Dekalogu, które mówi: „Nie pożądaj żony bliźniego swego”. Herod Antypas jednak pożądał, łamiąc Boże prawo...
2. Dziewiąte Przykazanie
Wnikając w przykazania Dekalogu od czwartego do dziesiątego, które dotyczą naszego odniesienia do innych ludzi, możemy je niejako podzielić na dwie grupy. Do pierwszej z nich należą przykazania: piąte, szóste, siódme i ósme. Mówią one o konkretnych czynach, których nam nie wolno popełnić. Zabronione są zatem: zabójstwo, cudzołóstwo, kradzież i kłamstwo. Wszystkie te czyny mają swój bardzo wyraźny, obiektywny kształt. Mogą być zatem przez wszystkich dostrzeżone i ocenione. Natomiast przykazania: czwarte, dziewiąte i dziesiąte odnoszą się do tego, co się dzieje w głębi duszy człowieka, a dokładniej w jego sercu, i co nie zawsze znajduje wyraźne odzwierciedlenie na zewnątrz, w postaci czynów dostrzeganych przez innych ludzi. Wie jednak o tym wszystkim Pan Bóg, „wie” także nasze sumienie – i to przede wszystkim wobec tych „instancji” przychodzi nam odpowiadać za to, czy te przykazania zachowujemy, czy też nie.
Czwarte przykazanie mówi nam o tym, że mamy naszych rodziców czcić, natomiast dziewiąte i dziesiąte zabraniają nam pożądać – odpowiednio żony bliźniego swego oraz wszystkich rzeczy, które są jego własnością. W jakiejś mierze cześć i pożądanie znajdują się na przeciwstawnych sobie biegunach tego, co możemy wewnątrz siebie przeżywać. Cześć wiąże się z szacunkiem, uznaniem, poważaniem a nawet miłością, którymi powinniśmy otaczać i obdarzać naszych rodziców. Natomiast pożądanie jest stanem silnego pragnienia posiadania czegoś. W przypadku, o którym mówi dziewiąte przykazanie, chodzi o to, że ktoś w pełni świadomie i dobrowolnie pragnie związać się z kobietą, która jest już żoną kogoś drugiego.
W Kazaniu na Górze Pan Jezus jednoznacznie powiedział: „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 28). Popełnił zatem grzech, ponieważ w jakiejś mierze pozbawił tę kobietę jej osobowej godności, czyniąc ją przedmiotem swego pożądania. W przypadku dziewiątego przykazania Dekalogu krzywda wyrządzona drugiemu człowiekowi jest jeszcze większa. Pożądanie, o którym w nim jest mowa, uderza bowiem nie tylko w godność kobiety, ale również w świętość i nierozerwalność czyjegoś małżeństwa. Za każdym razem, gdy łamane jest dziewiąte przykazanie, biblijna historia Heroda Antypasa i Herodiady znajduje swoje tragiczne przedłużenie. Wiemy, że zwłaszcza w obecnych czasach jej echo rozbrzmiewa szczególnie silnie – i prawdziwie złowieszczo: dla zdradzonego współmałżonka, dla dzieci, dla dalszej rodziny, dla społeczeństwa, także dla Kościoła. Tak bowiem zawsze bywa wtedy, gdy grzeszne pożądanie bierze w człowieku górę nad koniecznością opanowania siebie, a pragnienie postawienia za wszelką cenę na swoim prowadzi do zlekceważenia Bożego przykazania.
3. Zmaganie między dążeniami „ducha” i dążeniami „ciała”
Mówiąc o dziewiątym przykazaniu, Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina naukę św. Jana Apostoła o trzech rodzajach pożądania, czyli pożądliwości. Są nimi: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota (por. 1 J 2, 16). Katechizm precyzuje ponadto, że „w sensie etymologicznym pojęcie może oznaczać każdą gwałtowną postać pragnienia ludzkiego” (KKK, 2515). Jednakże w teologii chrześcijańskiej pojęcie to nabrało szczególnego znaczenia. Chodzi w niej bowiem o takie pragnienie zmysłowe, które przeciwstawia się wskazaniom rozumu ludzkiego. Ten teologiczny sposób patrzenia na pożądanie wynika z nauki św. Pawła Apostoła, który w Liście do Galatów pisał: „Postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie” (Ga 5, 16-17). To wewnętrzne napięcie między „ciałem” a duchem” jest konsekwencją grzechu pierworodnego (por. Rdz 3, 11). Jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego, „pożądanie (...) wywołuje (...) nieporządek we władzach moralnych człowieka i nie będąc samo w sobie grzechem, skłania człowieka do popełniania grzechów” (KKK, 2515).
Ta szczególna antropologia teologiczna znajduje swoje pogłębienie w kolejnym punkcie Katechizmu, w którym czytamy: „Już w samym człowieku, ponieważ jest on istotą złożoną z ciała i duszy, istnieje pewne napięcie, toczy się pewna walka między dążeniami <
Encyklikę Dominum et Vivificantem Jan Paweł II opublikował w 1986 roku. Pięć lat później, 7 czerwca 1991 roku, podczas swej czwartej pielgrzymki do Ojczyzny Ojciec Święty mówił we Włocławku: „Idąc za przykazaniami Dekalogu, które wytyczają program mojego pielgrzymowania, tym razem należy tutaj przywołać na pamięć przykazanie dziewiąte: <
4. Kulturowy wymiar IX Przykazania
Swoim włocławskim rozważaniom na temat dziewiątego przykazania Ojciec Święty – dość nieoczekiwanie dla niektórych – nadał wymiar kulturowy. W imię autentycznej wolności ludzkiego ducha wzywał bowiem do tego, by „nie dać się (...) uwikłać całej tej cywilizacji pożądania i użycia, która panoszy się wśród nas i nadaje sobie nazwę europejskości, panoszy się wśród nas, korzystając z różnych środków przekazu i uwodzenia”. I zapytywał czysto retorycznie: „Czy jest to cywilizacja – czy raczej antycywilizacja? Kultura – czy raczej antykultura? Tu trzeba wrócić do elementarnych rozróżnień. Przecież kulturą jest to, co czyni człowieka bardziej człowiekiem. Nie to, co tylko jego człowieczeństwo”.
Nieco więcej niż rok po czwartej pielgrzymce do Polski i po swoim przemówieniu we Włocławku, dnia 11 października 1992 roku, w trzydziestą rocznicę rozpoczęcia Soboru Watykańskiego drugiego, Jan Paweł II podpisał Konstytucję Apostolską Fidei depositum, mocą której opublikował Katechizm Kościoła Katolickiego. W wyłożonej w nim nauce Kościoła dotyczącej dziewiątego przykazania Dekalogu wiele miejsca zostało poświęcone walce o czystość i o związanej z tą walką wstydliwości. Także te rozważania mają charakter kulturowy, a zarazem antropologiczny. Czytamy bowiem w Katechizmie: „Formy, jakie przybiera wstydliwość, są różne w różnych kulturach. Wszędzie jednak jawi się ona jako dostrzeżenie duchowej godności właściwej człowiekowi” (KKK, 2524). „Wstydliwość strzeże tajemnicy osób i ich miłości. Zachęca do cierpliwości i umiarkowania w związku miłości; domaga się, by zostały spełnione warunki daru i pełnego wzajemnego oddania się mężczyzny i kobiety. Wstydliwość jest skromnością. Wpływa na wybór ubioru. Zachowuje milczenie lub dystans tam, gdzie pojawia się niebezpieczeństwo niezdrowej ciekawości. Staje się dyskrecją” (KKK, 2522). „Istnieje wstydliwość zarówno uczuć, jak i ciała. Sprzeciwia się ona, na przykład, służącemu niezdrowej ciekawości przedstawianiu ciała ludzkiego w pewnych reklamach lub dążeniom niektórych środków przekazu posuwających się za daleko w przedstawianiu intymności człowieka. Wstydliwość inspiruje styl życia, który pozwala na przeciwstawienie się wymaganiom mody i presji panujących ideologii” (KKK, 2523).
Ta antropologia domaga się konkretnej realizacji w życiu społecznym. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o tym w sposób jednoznaczny, wskazując zwłaszcza na dwie jego płaszczyzny: klimat społeczny, jaki należy tworzyć, oraz wychowanie oparte na właściwej antropologii. „Czystość chrześcijańska domaga się oczyszczenia klimatu społecznego. Wymaga ona od środków społecznego przekazu informacji troszczącej się o szacunek i umiarkowanie. Czystość serca wyzwala z rozpowszechnionego erotyzmu i oddala od widowisk, które sprzyjają niezdrowej ciekawości i iluzji” (KKK, 2525). „To, co jest nazywane permisywizmem obyczajów, opiera się na błędnej koncepcji wolności ludzkiej; by mogła ona wzrastać, powinna najpierw pozwolić kształtować się przez prawo moralne. Należy wymagać od osób odpowiedzialnych za wychowanie, by nauczanie młodzieży obejmowało poszanowanie prawdy, przymioty serca oraz moralną i duchową godność człowieka” (2526).
5. Uniwersalny charakter chrześcijańskiego przesłania na temat człowieka
Dzisiaj dość często można spotkać się z głośno formułowanymi stwierdzeniami, że teologia chrześcijańska, mówiąca o wewnętrznym rozdarciu człowieka oraz o związanej z tym problemem wstydliwości, jest sprawą określonej religii. Dlatego też w dobie kulturowego pluralizmu nie ma ona prawa narzucać swych wizji wolnym, żyjącym w systemach demokratycznych społecznościom. Co najwyżej wizje te mogą być akceptowane przez niektóre osoby, które w swoim życiu prywatnym zdecydowały się postępować według jej zaleceń. W każdym razie nauczanie Kościoła zawarte w jego Katechizmie, jak również przekazywane w innych formach, na przykład to, które Jan Paweł II głosił w trakcie swych pielgrzymek do Polski, ma charakter czysto konfesyjny. Przyjęcie tegoż nauczania przez ludzi sprawujących władzę publiczną mogłoby sprawić, że państwa demokratyczne stałyby się – jak to aż nadto często słyszeliśmy ostatnio w naszym Kraju – „republikami wyznaniowymi”.
Tego rodzaju argumentacje i zarzuty każą Kościołowi szukać jeszcze innego rodzaju argumentacji, z którą – broniąc godności osoby ludzkiej – pragnie on zwrócić się ze swym przesłaniem o człowieku do współczesnego świata. Jest to argumentacja, która ma charakter nie teologiczny, lecz antropologiczny. Do niej odwołał się Ojciec Święty Jan Paweł II w swym słynnym przemówieniu z dnia 2 czerwca 1980 roku w UNESCO w Paryżu. Papież wiedział, do kogo zwraca się ze swoim orędziem. Wiedział, że jego odbiorcami są ludzie, będący przedstawicielami wielu narodów i kultur, że wśród nich są zarówno wierzący w Boga czy jakieś bóstwa, jak i agnostycy czy ateiści. Doskonale też zdawał sobie sprawę z tego, że większości z nich nie jest w stanie przekonać, odwołując się do argumentów wywodzących się z chrześcijańskiej teologii. Że zwracając się do nich wszystkich musi znaleźć wspólny dla wszystkich fundament. Natomiast zakładał, że ze strony jego słuchaczy jest przynajmniej jedno: dobra wola, aby jego argumentację usłyszeć, rozważyć i ewentualnie ją przyjąć.
Tym wspólnym dla wszystkich punktem fundamentem stał się dla niego sam człowiek i jego osobowa godność. Jan Paweł II mówił wtedy: „trzeba do końca i integralnie widzieć człowieka jako szczególną, samoistną wartość, jako podmiot związany z osobową transcendencją. Trzeba tego człowieka afirmować dla niego samego, nie dla jakichkolwiek innych racji czy względów – jedynie dla niego samego! Trzeba tego człowieka po prostu miłować dlatego, że jest człowiekiem – trzeba wymagać dla niego miłości ze względu na szczególną godność, jaką posiada” (Jan Paweł II, Przemówienie w UNESCO, 2 VI 1980, n. 10).
Rzeczywistością, w której i poprzez którą człowiek najbardziej wyraża siebie, jest kultura. Dlatego też, rozpoczynając najbardziej istotną część swego przemówienia, Jan Paweł II zacytował św. Tomasza z Akwinu: „Genus humanum arte et ratione vivit – rodzaj ludzki żyje dzięki sztuce i rozumowi”. Szerzej zaś biorąc: „człowiek żyje prawdziwie ludzkim życiem dzięki kulturze. Jego życie jest kulturą również i w tym znaczeniu, że poprzez nią człowiek odznacza się i odróżnia od całej reszty istnień wchodzących w skład widzialnego świata: człowiek nie może obejść się bez kultury. Kultura jest właściwym sposobem istnienia i bytowania człowieka” (tamże, 6).
Wynika z tego podwójna więź człowieka z kulturą. Z jednej strony człowiek jest bowiem jej podmiotem, czyli sprawcą. Z drugiej natomiast jest on „jedynym właściwym jej przedmiotem i celem” (por. tamże, 7). W związku z tą podwójną więzią Jan Paweł II wprowadził szczególnie ważne kryterium, poprzez które możemy osądzić, co jest kulturą, a co należałoby osądzić jako anty-kulturę: „Kultura jest tym, przez co człowiek jako człowiek staje się bardziej człowiekiem: bardziej <
6. Troska o moralność
W tle tego podanego przez Jana Pawła II kryterium kultury znajduje się problem wolności człowieka i jej właściwego zastosowania. Nie jest przecież stosownym użyciem wolności to, co nie pozwala człowiekowi stać się bardziej człowiekiem, co narusza jego naturalną godność i co go moralnie degraduje. Tak bardzo broniona – i słusznie – wolność w dziedzinie sztuki musi mieć swoje granice. Nie może stać się dowolnością, bezkarnie obrażającą innych ludzi. Stąd Jan Paweł II z wielkim naciskiem podkreślał: „Nie ulega też wątpliwości, że pierwszym i podstawowym wymiarem kultury jest zdrowa moralność: kultura moralna” (tamże, 12). Wraz z nią powinno iść wychowanie, oparte właśnie o tę zdrową moralność (por. tamże, 11-12).
W świetle powyższych stwierdzeń raz jeszcze, jak echo, wracają słowa Papieża z Włocławka: nie wolno „dać się (...) uwikłać całej tej cywilizacji pożądania i użycia, która panoszy się wśród nas i nadaje sobie nazwę europejskości, panoszy się wśród nas, korzystając z różnych środków przekazu i uwodzenia. Czy jest to cywilizacja – czy raczej antycywilizacja? Kultura – czy raczej antykultura? Tu trzeba wrócić do elementarnych rozróżnień. Przecież kulturą jest to, co czyni człowieka bardziej człowiekiem. Nie to, co tylko jego człowieczeństwo”.
W związku z tym jawi się zasadnicze pytanie, jaka jest rola państwa, a zwłaszcza ministerstwa kultury wobec tego, co Jan Paweł II nazywa cywilizacją „pożądania i użycia”, która korzysta – w imię tak zwanej wolności artystycznej – „z różnych środków przekazu i uwodzenia”? Wiemy: nie jest to bynajmniej pytanie pozbawione wyraźnego kontekstu. Pamiętamy przecież niedawną wielką burzę medialną związaną z wystąpieniem obecnego ministra kultury oraz z protestem Kurii wrocławskiej w odniesieniu do skandalizującego spektaklu, zapowiadanego jako pornograficzny, w jednym z teatrów wrocławskich. Wiemy również o protestach związanych z podobną działalnością znanego teatru w innym wielkim mieście naszego kraju. Czy na tego typu działalność mogą być przeznaczane publiczne pieniądze?
W świetle nauczania Jana Pawła II, zwłaszcza zawartego w jego przemówieniu w UNESCO, pytanie to jawi się jako czysto retoryczne. Warto, być może, odnieść się tu także do niektórych stwierdzeń zawartych w „Preambule” ogłoszonej w 1997 roku Konstytucji RP. Ci, którzy ją ustanawiali, określili się najpierw jako: „zarówno wierzący w Boga, będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł”. Następnie tak oto odnieśli się do swego aktu: „w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot”. Jest zatem mowa: o Bogu, sumieniu, prawdzie, sprawiedliwości, dobru i pięknie.
Nie ulega żadnej wątpliwości: bez wierności treściom zawartym w tych pojęciach nie ma prawdziwej kultury. Jest tylko „zużywanie” naszego człowieczeństwa. A przecież nie może do tego dopuszczać władza, która chce uczciwie służyć swemu narodowi i swemu państwu.
7. Modlitwa
Jak wszystkie sprawy, które odnoszą się do walki duchowej człowieka, tak również te, związane z dziewiątym przykazaniem Dekalogu, trzeba nam nieustanie omadlać, aby każdego dnia zwyciężały w nas „siły ducha”. Jakże więc nie nawiązać tutaj do słów św. Pawła z czytanego dzisiaj fragmentu Listu do Filipian, gdzie Apostoł narodów pisał: „modlę się o to, aby miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze, abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa, napełnieni plonem sprawiedliwości, [nabytym] przez Jezusa Chrystusa ku chwale i czci Boga” (Flp 1, 8-11).