W niedzielę 27 września podczas mszy św. o godz. 10:00 w Bazylice Archikatedralnej w Poznaniu została wygłoszona przez Księdza Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego homilia, poświęcona VI Przykazaniu "Nie cudzołóż". Ksiądz Arcybiskup zwrócił uwagę na radykalizm Chrystusa w stosunku do starotestamentalnego rozumienia tego przykazania. Odniósł się również do sytuacji współczesnego człowieka, podkreślając zagrożenia płynące z ustawodawstwa naruszającego porządek małżeństwa i rodziny. Wezwał do modlitwy za Papieża Franciszka i Synod Biskupów, aby pojawił się jasny przekaz ze strony Kościoła o duchowym pięknie człowieka, wyrażającym się w jego płciowości, o wielkim powołaniu człowieka, by umiał kochać i dawać życie. Drugie czytanie usłyszeliśmy w wykonaniu młodego małżeństwa Agnieszki i Pawła Łąckich, a oprawę muzyczną przygotował Chór Katedralny pod dyr. ks. Szymona Daszkiewicza. Fot. Zbigniew Skibniewski
Abp Marek Jędraszewski
Przykazanie VI: „Nie cudzołóż”
W Ewangeliach synoptycznych kilkakrotnie znajdziemy stwierdzenie, że słuchacze nauk wędrownego Nauczyciela z Nazaretu, Jezusa Chrystusa, zdumiewali się Jego nauką. Już u samych początków Ewangelii według św. Marka znajdujemy wyjaśnienie tego zdumienia: „uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1, 22). Zapewne to zdumienie osiągnęło swój szczyt, kiedy ludziom przyszło słuchać słynnego Kazania na Górze, najbardziej obszernie przedstawionego w Ewangelii według św. Mateusza (por. Mt 5, 1- 7, 27). Kazanie to kończy się znamienną uwagą św. Mateusza, w swej treści niemal całkowicie pokrywającą się z wyjaśnieniem, jakie dał nam św. Marek: „Gdy Jezus dokończył tych mów, tłumy zdumiewały się Jego nauką. Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Mt 7, 28-29).
Owa szczególna władza nauczania Chrystusa przejawiła się także w odniesieniu do nauki związanej z VI Przykazaniem Dekalogu. W wersji otrzymanej przez żydów od Mojżesza, Przykazanie to brzmiało: „Nie cudzołóż”. Tymczasem Pan Jezus w Kazaniu na Górze trzykrotnie je zradykalizował. Najpierw zwrócił uwagę na to, że grzech cudzołóstwa nie odnosi się tylko do kogoś, kto łamie przysięgę małżeńską i współżyje z kimś innym. Inaczej mówiąc, Mojżeszowy zapis „Nie cudzołóż” nie odnosi się tylko i wyłącznie do zdrady małżeńskiej. Sięga bowiem znacznie szerzej, a równocześnie głębiej. Odnosi się do samych intencji człowieka, do jego serca, do jego sposobu patrzenia na drugiego człowieka. Dlatego Chrystus z całą mocą stwierdził: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 27-28). Natomiast druga radykalizacja VI Przykazania wiąże się z nauką na temat nierozerwalności małżeństwa. Poruszając to zagadnienie, Chrystus odwołał się najpierw do Prawa Mojżeszowego: „Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy” (Mt 5, 31). Jednak zaraz potem dał On własną wykładnię nauki o małżeństwie: „A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa” (Mt 5, 32). Na koniec, trzecia radykalizacja nauki odnośnie do VI Przykazania przyjęła kształt całkowicie pozytywny – kształt błogosławieństwa. Pośród ośmiu błogosławieństw z Kazania na Górze znalazło się bowiem następujące: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8).
Do tej potrójnej radykalizacji związanej z VI Przykazaniem Chrystus dołączył najpierw przestrogę przed możliwym zgorszeniem, zwłaszcza maluczkich, wyrażoną w sposób tak jednoznaczny, że aż budzący lęk: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9, 42). Następnie zażądał zarówno od swych bezpośrednich uczniów, jak i od swoich wyznawców wszystkich czasów permanentnego radykalizmu w odniesieniu do samych siebie. Według nauczania Chrystusa, wymagania stawiane przez uczniów samym sobie są czymś nieodzownym, wręcz koniecznym, aby mogli oni pozosta
Mu wiernymi aż do końca w swym osobistym zmaganiu o czystość spojrzeń, o piękno i szlachetność myśli, o prawość czynów. Chrystus wyraził to żądanie językiem obrazowym, typowym dla myślenia i mentalności Semitów: „Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie” (Mk 9, 43-48).
Możemy zapytać siebie, dlaczego taka radykalizacja? Dlaczego konieczność tak wielkiej jednoznaczności? Skąd wymóg tego ciągłego zmagania człowieka z samym sobą? Aby to wszystko zrozumieć, musimy wrócić do biblijnej prawdy o stworzeniu świata i człowieka. Został on powołany do istnienia po to, aby tu, na ziemi, był Bożym obrazem i Bożym podobieństwem. Tradycyjnie obraz i podobieństwo Boże, które nosi w sobie człowiek, przypisywano przede wszystkim jego rozumnej naturze. W rozumności widziano zatem tę cechę, poprzez którą człowiek jest obrazem Boga. Obecnie zmienia się nieco akcenty w patrzeniu na człowieka. Bynajmniej nie odrzucając wagę rozumności, podkreśla się jeszcze inną prawdę: jeśli Bóg jest Miłością – agape – jak pisze o tym św. Jan (por. 1 J 4, 8), to noszone przez człowieka Boży obraz i podobieństwo polegają na tym, że jest on zdolny właśnie do tej miłości, która jest pojmowana jako agape – miłości ofiarnej, bezinteresownej, szlachetnej, odpowiedzialnej, gotowej do poświęceń dla drugiego, będącej w swej istocie jednym wielkim zaprzeczeniem egoizmu. Obraz i podobieństwo człowieka do Boga urzeczywistniają się również w tym, że jest on zdolny do tego, aby stać się niejako przedłużaniem stwórczych rąk Bożych poprzez możliwość dawania życia, poprzez możność posiadania własnego potomstwa. Te nadzwyczajne cechy człowieka – bycie Bożym obrazem i Bożym podobieństwem poprzez miłość agape oraz poprzez uczestnictwo w Bożym dziele stwarzania, wynikającym z Jego miłości – zostały poważnie naruszone na skutek grzechu pierworodnego. W chwili jego popełnienia w pierwszych rodzicach została zburzona ich wewnętrzna harmonia, niejako pękła w nich dotychczasowa jedność ducha i ciała. Wskazuje na to pewna sekwencja zdarzeń, zawarta w Księdze Rodzaju. Na pierwotną niewinność i czystość spojrzenia u pierwszych rodziców wskazuje następujące stwierdzenie autora natchnionej Księgi: „Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu” (Rdz 2, 25). Natomiast po złamaniu Bożego nakazu Adam wraz ze swoją żoną „skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu” (Rdz 3, 8). Na pytanie Boga: „gdzie jesteś?” Adam wyznał: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się” (Rdz 3, 10). Poczucie wstydu związanego z nagością stało się przejmującym znakiem tego, że pierwotna niewinność bezpowrotnie przestała istnieć w ludziach i pomiędzy nimi.
Zgodnie z Bożym planem zbawienia, Jednorodzony Syn Boży stał się Człowiekiem, aby przywrócić ludziom Boże dziecięctwo, utracone na skutek grzechu pierworodnego. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o tym jednoznacznie: „Jezus przyszedł odnowić stworzenie w jego pierwotnej nieskazitelności” (por. KKK, 2336). Jak wiemy, tę właśnie prawdę w sposób szczególnie dobitny głosi liturgia Kościoła w okresie Bożego Narodzenia, podkreślając tym samym zbawczy aspekt tajemnicy Wcielenia. Ponieważ utrata Bożego dziecięctwa była dotkliwie odczuwana w wymiarze, który dzisiaj nazwalibyśmy sferą ludzkiej płciowości – gdyż w tej sferze czuliśmy się (i nadal czujemy) szczególnie głęboko zranieni; gdyż nie potrafimy kochać tak pięknie, jak Pan Bóg by tego od nas oczekiwał; gdyż nie potrafimy patrzeć na drugiego, tak jak on na to zasługuje – Chrystus, aby uzdrowić nas z tych zranień i aby nauczyć nas pięknej miłości, skierował do swoich uczniów przytaczane wyżej radykalnie brzmiące słowa o konieczności unikania wszelkiej sposobności do grzechu i podjęcia zmagań z pokusami, mającymi swe źródło w naszej cielesności. Wobec wymagań pięknej miłości agape i wobec ściśle powiązanej z nią godnością osobową człowieka w przekazywaniu życia trzeba więc najpierw zdawać sobie sprawę z tego, że znajdujemy się w sytuacji pewnego prawdziwie dramatycznego „albo – albo”, a następnie że musimy stanąć jednoznacznie po stronie tej prawdy o człowieku, którą objawił nam sobą Bóg-Człowiek Jezus Chrystus. Także tej prawdy, która dotyczy ludzkiej płciowości, która powinna być ściśle powiązana z rozrodczością, zgodnie z nakazem Boga przekazanym w Księdze Rodzaju: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28).
O płciowości człowieka w następujący sposób mówi Katechizm Kościoła Katolickiego: „Płciowość wywiera wpływ na wszystkie sfery osoby ludzkiej w jedności jej ciała i duszy. Dotyczy ona szczególnie uczuciowości, zdolności do miłości oraz prokreacji i – w sposób ogólniejszy – umiejętności nawiązywania więzów komunii z drugim człowiekiem” (KKK, 2332). Przykazanie VI właśnie w tej radykalnej postaci, którą przekazał nam Pan Jezus, jest jednym wielkim wezwaniem skierowanym do nas, abyśmy czynili wszystko, by sfera ludzkiej płciowości była jak najbardziej w nas zharmonizowana, a przez to stała się obrazem wewnętrznej jedności człowieka, zdolnego do tego, aby być otwartym na innych i z nimi tworzyć właściwe i dobre więzy, by kochać i by dawać życie. Takie szerokie rozumienie Przykazania VI wynika z tego, że „Tradycja Kościoła zawsze uważała, że (...) obejmuje [ono] całość ludzkiej płciowości” (KKK, 2336).
Z tym zagadnieniem wiąże się jedna podstawowa zasada, o której mówi Katechizm Kościoła Katolickiego. Domaga się ona tego, aby każdy człowiek, mężczyzna i kobieta, uznał, zaakceptował i przyjął swoją własną tożsamość płciową, która wynika z jego struktury biologicznej. Zasada ta stanowi bardzo jasną i zdecydowaną odpowiedź Kościoła na tak modną i propagowaną nie tylko w mediach liberalnych, ale lansowaną również przez wielkie i wpływowe organizacje międzynarodowe (m.in. ONZ, WHO) ideologię gender. W wyraźnie zarysowanej opozycji do niej w Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Każdy człowiek, mężczyzna i kobieta, powinien uznać i przyjąć swoją tożsamość płciową. Zróżnicowanie i komplementarność fizyczna, moralna i duchowa są ukierunkowane na dobro małżeństwa i rozwój życia rodzinnego. Harmonia małżeństwa i społeczeństwa zależy częściowo od sposobu, w jaki mężczyzna i kobieta przeżywają swoją komplementarność oraz wzajemną potrzebę i pomoc” (KKK, 2333).
Zróżnicowanie płciowe między mężczyzną a kobietą, które ze swej natury jest nastawione na urzeczywistnianie tego związku między nimi, jakim jest małżeństwo, bynajmniej nie oznacza jakiejś różnicy między nimi, gdy chodzi o ich osobową godność. Nauka Kościoła jest pod tym względem jednoznaczna, wyrażona między innymi przez Jana Pawła II w Liście apostolskim Mulieris dignitatem i powtórzona w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Człowiek jest osobą, w równej mierze mężczyzna i kobieta, oboje wszakże zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga osobowego” (Mulieris dignitatem, 6; KKK, 2334).
Godność osobowa kobiety i mężczyzny oraz ich zróżnicowanie płciowe prowadzące do komplementarności, wzajemnej potrzeby i pomocy wskazują na powołanie człowieka do czystości serca. Dążenie do niej jawi się jako wielkie zadanie, stojące przed każdym człowiekiem. „Czystość oznacza osiągniętą integrację płciowości w osobie, a w konsekwencji wewnętrzną jedność człowieka w jego bycie cielesnym i duchowym. Płciowość, w której wyraża się przynależność człowieka do świata cielesnego i biologicznego, staje się osobowa i prawdziwie ludzka, gdy zostaje włączona w relację osoby do osoby, we wzajemny dar mężczyzny i kobiety, który jest całkowity i nieograniczony w czasie” (KKK, 2337). Te stwierdzenia Katechizmu Katolickiego kończą się jednym ważnym dopowiedzeniem wskazującym na to, że cnota czystości zawiera w sobie równocześnie dwa aspekty: integralność danej osoby oraz integralność daru, jakim siebie ta osoba czyni dla drugiej. Inaczej mówiąc, nie można stać się darem dla drugiej osoby, jeśli nie będzie się kimś wewnętrznie zintegrowanym, a dokładniej: nieustannie się integrującym (por. KKK, 2337), gdyż właśnie tego procesu samo-integracji domaga się cnota czystości. „Panowanie nad sobą jest [bowiem] zadaniem długotrwałym. Nigdy nie należy uważać, że zdobyło sieje raz na zawsze. Zakłada ono wysiłek podejmowany we wszystkich okresach życia. Wymagany wysiłek powinien być bardziej intensywny w pewnych okresach – gdy kształtuje się osobowość, w dzieciństwie i w młodości” (KKK, 2342). Można by zatem powiedzieć, że człowiek jest na tyle integralny, czyli wewnętrznie scalony, na ile w nim jest i urzeczywistnia się w jego życiu cnota czystości. Jest ona przede wszystkim „zadaniem jak najbardziej osobistym”, ale ma także wymiar kulturowy. Jak bowiem naucza Sobór Watykański II w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świece współczesnym Gaudium et spes, istnieje „wzajemna zależność między postępem osoby ludzkiej i rozwojem społeczeństwa” (Gaudium et spes, 17). Katechizm Kościoła Katolickiego precyzuje tę wzajemną zależność odnośnie do cnoty czystości, stwierdzając: „Czystość zakłada poszanowanie praw osoby, szczególnie prawa do otrzymywania informacji i wychowania, które szanują moralne i duchowe wymiary życia ludzkiego” (KKK, 2344).
Czystość jako cnota urzeczywistnia się w różny sposób – w zależności od różnych stanów życia konkretnego człowieka. Przyjmuje ona postać dziewictwa i celibatu w przypadku osób poświęconych Bogu, natomiast inaczej realizuje się w odniesieniu do osób związanych węzłem małżeństwa, jeszcze inaczej w przypadku osób żyjących samotnie, które są zobowiązane do wstrzemięźliwości. Wstrzemięźliwość jest szczególnie ważna w przypadku narzeczonych, czyli osób przygotowujących się do zawarcia sakramentalnego małżeństwa. „Poddani w ten sposób próbie, odkryją [oni] wzajemny szacunek, będą uczyć się wierności i nadziei na otrzymanie siebie nawzajem od Boga. Przejawy czułości właściwe miłości małżeńskiej powinni zachować na czas małżeństwa. Powinni pomagać sobie wzajemnie we wzrastaniu w czystości” (KKK, 2350).
Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie wskazuje także na najbardziej podstawowe, a więc najbardziej raniące wykroczenia przeciwko czystości (por. KKK, 2351-2356). Nie boi się zatem nazwać grzechem tego, co naprawdę nim jest – i to w świecie, który nic nie chce słyszeć o grzechu i który wypiera się trudnej prawdy dotyczącej samego wnętrza człowieka. Dlatego też Katechizm piętnuje: rozwiązłość, masturbację, nierząd, pornografię, prostytucję, gwałt i homoseksualizm. W przypadku homoseksualizmu Katechizm stwierdza jednak, że dla większości osób mających skłonności homoseksualne ich kondycja „stanowi (...) trudne doświadczenie” i dlatego „powinno się traktować je z szacunkiem, współczuciem i delikatnością”, unikając „wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji” (por. KKK, 2358). Staje jednak przed nimi obowiązek – jeśli są chrześcijanami – do życia w czystości. „Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej” (KKK, 2359).
Dokładnie połowa punktów zawartych w Katechizmie Kościoła Katolickiego na temat VI Przykazania została poświęcona życiu małżeńskiemu (por. KKK, 2360-2391). Już sam ten fakt wskazuje, jak delikatna to dziedzina życia człowieka, a z drugiej strony: jak wielką wagę w swym nauczaniu przywiązuje do niej Kościół. Katechizm mówi więc najpierw o miłości małżeńskiej „mężczyzny i kobiety [która] powinna (...) spełniać podwójne wymaganie: wierności i płodności” (por. KKK, 2363), a następnie o wierności, która „oznacza stałość w dochowywaniu danego słowa” (por. KKK, 2365). Odnośnie do płodności Katechizm podkreśla najpierw prawdę, że „małżonkowie, powołani do dawania życia, uczestniczą w stwórczej mocy i w ojcostwie Boga” (KKK, 2367). Z tym wiąże się ich szczególna odpowiedzialność za „regulację poczęć”. Pragnienie, aby odsunąć w czasie przyjście na świat ich potomstwa, nie może wypływać „z egoizmu, lecz [musi być] zgodne ze słuszną wielkodusznością odpowiedzialnego rodzicielstwa”, dostosowanego „do obiektywnych kryteriów moralności” (por. KKK, 2368). Nawiązując do encykliki Pawła VI Humanae vitae, Katechizm wskazuje zatem na to, że „okresowa wstrzemięźliwość, metody regulacji poczęć oparte na samoobserwacji i odwoływaniu się do okresów niepłodnych są zgodne z obiektywnymi kryteriami moralności. Metody te szanują [bowiem] ciało małżonków, zachęcają do wzajemnej czułości i sprzyjają wychowaniu do autentycznej wolności” (KKK, 2370). Natomiast to wszystko, uniemożliwia poczęcia dziecka lub co prowadzi do tego, „jest (...) wewnętrznie złe” (por. tamże). Dlatego też nie można usprawiedliwić „odwoływania się do środków moralnie niedopuszczalnych (np. sterylizacji bezpośredniej lub antykoncepcji)” (KKK, 2399).
Płodność, do której Bóg powołał ludzi (por. Rdz 1, 28), każe patrzeć na dziecko przede wszystkim jako na znak Bożego błogosławieństwa i wielkoduszności rodziców. Wynika z tego fundamentalna prawda, o której mówi Katechizm Kościoła Katolickiego, że „dziecko nie jest czymś należnym, ale jest darem”. Powołuje się on tutaj na Instrukcję Kongregacji Nauki Wiary Donum vitae, według której „ jest osoba ludzka. Dziecko nie może być uważane za przedmiot własności, za coś, do czego prowadziłoby uznanie rzekomego <
Z kolei bezpłodność może stać się dla małżonków przyczyną wielkiego cierpienia. Dlatego też Kościół patrzy pozytywnie na te „badania naukowe, które zmierzają do zmniejszenia ludzkiej bezpłodności, (...) pod warunkiem, że będą ” (por. KKK, 2375; Instrukcja Kongregacji Nauki Wiary Donum vitae, Wstęp, 2). Natomiast jako „głęboko niegodziwe” Kościół ocenia sztuczną inseminację i sztuczne zapłodnienie heterologiczne, w których dochodzi do oddzielenia rodzicieli na skutek interwencji jakiejś osoby spoza małżeństwa. Są to bowiem techniki, które pozostają „w sprzeczności z wyłącznym prawem małżonków do <
Katechizm Kościoła Katolickiego piętnuje, na koniec, różnego rodzaju wykroczenia przeciw godności małżeństwa (por. KKK, 2380-2391). Zalicza do nich: cudzołóstwo czyli niewierność małżeńską, rozwód, poligamię, kazirodztwo, wolne związki oraz – w przypadku osób zamierzających zawrzeć małżeństwo – tak zwane „prawo do próby”. Wszystkie te wykroczenia w swej istocie stanowią bowiem zaprzeczenie tej wspólnoty życia i miłości, którą jest ustanowione przez Stwórcę i unormowane Jego prawami małżeństwo, zawiązane „przez przymierze małżeńskie, czyli przez nieodwołalną osobistą zgodę” (por. KKK, 2364). Nie wolno zapominać o tym fundamentalnym fakcie, że „małżonkowie oddają się sobie wzajemnie w sposób ostateczny i całkowity. Już nie są dwoje, ale stanowią odtąd jedno ciało. Przymierze dobrowolnie zawarte przez małżonków nakłada na nich obowiązek podtrzymywania jego jedności i nierozerwalności” (tamże) – zgodnie ze słowami Chrystusa: „Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10, 9).